Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
dan
BOSS
Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 960
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Pon 14:13, 10 Lip 2006 Temat postu: Big L - Lifestylez Ov Da Poor & Dangerous (1995) |
|
|
Big L - Lifestylez Ov Da Poor & Dangerous
Audio trackilist:
1. Put It On
2. M.V.P.
3. No Endz, No Skinz
4. 8 Iz Enuff
5. All Black
6. Danger Zone
7. Street Struck
8. Da Graveyard
9. Lifestylez Ov Da Poor & Dangerous
10. I Don't Understand It
11. Fed Up Wit Da Bullshit
12. Let' Em Have It L
“Codzienność Biedaków I Psycholi” jest dziwna… Pewnego poranka, niewinny czarny młodzieniec z Harlemu uwikłany w rutynę getta, zaczyna swoją brutalną walkę o przetrwanie wraz z pierwszym świadomym oddechem wykonanym tego dnia. Po zjedzeniu skromnego śniadania składającego się z odgrzewanej, wczorajszej pizzy, spaleniu sążnego bata i zapakowaniu gloka do kiermany postanawia opuścić chawirę w celu wykminienia nowych opcji na dzielni. Konkretnie upierdolony po dwudziestominutowej, bardzo zabawnej przechadzce (bo mu „sznurówki tak fajnie skakały w Reebok’ach”) spotyka swoją ekipę w jednym z największych parków Nowego Jorku, znajdującym się przy 139 Lennox’a Ave’a. Po krótkiej gadce o odjechanej sztuce, która właśnie minęła grupę, oraz rzuceniu kilku kamieni w przejeżdżający ulicą radiowóz, nasz bohater odbija w lewą stronę wyraźnie zaabsorbowany rozmową z Chuckiem – swoim ziomkiem, z którym robi stare baby z torebek a dzieciaki z kozackich, firmowych betów oraz wygrywa na osiedlowych zawodach drużynowych w kości. Właśnie tego dnia odbywały się tego typu zawody… „Yo, chujogłowcze, wpisowe wynosi 50 dolców, a razem mamy tylko 13.11$, kminisz?” – powiedział z zażenowaniem Chuck do swojego kumpla. Nie był to jednak tak naprawdę żaden problem, gdyż wystarczyło wrócić się do domu i wyciągnąć z dna szafy 8th-balla cacku (jak mówią – „śmierdzącego gównem syfu dla brudnych dziwek i starych ćpunów”) sprzedać go tej suce, Heidy – ona zawsze jest na głodzie i daje dupy za siano, więc zapłaci te 37 dolców.
Udało się – w dodatku po raz trzeci z rzędu wygrali 500$ na zawodach. Podzielili się hajsem jak zwykle po połowie i udali się w kierunku swoich nor. Było już grubo po 1 w nocy…
Nagle L (tak wołano na osiedlu na naszego bohatera) wpadł na szatański pomysł… „Mam 250 $...Jakbym miał całe 500$ to mógłbym kupić więcej cracku – każda inwestycja przynosi duży zysk!” Siedem minut później wzdłuż alei rozległ się huk wystrzelanych pocisków, a zakrwawiony Chuck po raz ostatni tego wieczora spojrzał przerażonym wzrokiem na spowity mrokiem Harlem.
Kop adrenaliny pozwolił mu dobiec do klatki schodowej zanim radiowóz dotarł na miejse popełnionej przez niego przed chwilą zbrodni… W głowie L’a kołatała się jedna myśl „Mam siano – sram na tych skurwysyńskich przyjaciół!”. Usiadł nerwowo nad kartką i w furii niczym socjopata z nożem w jednej i małym kotkiem w drugiej ręce, zaczął kreślić jakieś chore wersy…
Tak mniej więcej przedstawić można sferę liryczną tego albumu. Od „zaliczania cipek” po handel narkotykami i morderstwa, oraz okazyjne zakopywanie raperów na cmentarzu żywcem (bo i taki motyw ma miejsce na płycie) absolutnie wszystko ma tu patologiczny wydźwięk. Nawet jeśli należy takie treści w rapie traktować z dystansem i niedosłownie to średnio mi się to udaje – każdy chyba wie, że Big L również ze względu na jakieś porachunki dostał kulkę w łeb…Tylko nie był niezniszczalny jak plastikowo-tytanowy 50 cent i teraz leży na jakimś cmentarzu…R.I.P.
Cokolwiek jednak nie napisać o tekstach Big L’a, jedno jest pewne – nikt do dziś nie konstruuje tak doskonałych technicznie linijek, które dodatkowo mają pierdolnięcie meteorytu wielkości skromnego tira. Bez względu na to, czy jesteś studencikiem, który zanim wyrazi się jasno, że po prostu „idzie się wysrać”, wyprowadzi formułę matematyczną, która służy za wzór potrzebny do obliczenia obwodu „otwartej” dupy, czy też „śluńskim chacharem ze sznapsem w brudnej łapie”, zapewniam, że słysząc wersy pokroju: „Me being a virgin, that's idiotic/Cause if Big L got the AIDS every cutie in the city got it” czy też „No one can match me, tax me or wax me/If you want me to write you some raps G just ask me” po prostu demonicznie się uśmiechniesz i albo: a) jako „filozujący student” zasłonisz dłonią swój otwarty na oścież ryj, dbając o etykietę; bądź też: b) jako „śluński chachar” – zaprawisz efekt działania samych wersów potężnym beknięciem i skwitujesz to kozackim: „ Przyjęłu sem zajebiście! Ino, wincej ni ma?!”.Od razu odpowiadam na pytanie zadane przez chachara – jest tego duuużżżoooo więcej, tylko nie chcę żebyś mi się w mieszkaniu spierdział z wrażenia! Offtopic: mi się tak tylko wydaje, czy Wy wszyscy na mnie patrzycie jak na jakiegoś pojebańca?
Opowiadając o rapie Big L’a w bardziej ludzki i zrozumiały sposób – mamy do czynienia z fenomenem połowy lat dziewięćdziesiątych, serwującym słuchaczom brutalne storytellingi oraz brudne, uliczne bragadoccio z masą odniesień do historii i klasyki hip-hopu, dziesiątkami doskonałych, momentami rozwalających swym nowatorstwem oraz pomysłowością autora porównań i złożoną metaforyką niektórych wersów. Big L jako raper był po prostu mistrzem i nie miał on żadnych słabych stron ani chwil załamania formy w obrębie tego albumu. W 1995 roku władał przełomową techniką, klejąc słowa tak, żeby otrzymać gorące podwójne, potrójne a nawet poczwórne rymy, co było w ów czasie spotykane równie często jak fotka MF Doom’a na okładce BRAVO – domyślcie się w takim razie, co to znaczy:). Miał flow równie rewelacyjne jak jego najgroźniejszy konkurent czyli Nas, jednak Big L dysponował mocniejszym, bardziej „rozkrzyczanym” głosem, co dodawało kopa i dynamiki jego zwrotkom, lecz też rzucało odmienne światło na ich niewątpliwie świetne lecz utrzymane w innym klimacie wykonania. Z tego względu raczej nikt nie jest w stanie zadecydować, kto w tej kwestii był bardziej skillfull’owy:
Nigdy nie stosował on poetyckich zwrotów w swoim rapie, za to z wielką gracją i wyczuciem posługiwał się nowojorskim kryminalnym slangiem. Jako osobie dodawało mu to autentyzmu i charyzmy a jego wersy nabierały specyficznego, szorstkiego, jakby spowitego mgłą wydźwięku. Jest to szczególnie warte odnotowania, gdyż według mnie nikt poza nim tak sprawnie i naturalnie nie łączył potocznej mową lokalnej z zaawansowanym specjalistycznym słownictwem. Sumując fakty – Big L to jeden z największych geniuszy rapu – co do tego nie ma żadnych wątpliwości.
Napięcie wzrasta miarowo – zaczyna się od zwykłego liścia przy „Put it on” z Kidem Capri, po przez brutalne kopanie po twarzy przy „All black” i przypalanie języka żarem szluga podczas „Da Graveyard” (gościnny udział: Jaya-Z, Lord Finesse, Microphone Nut, Party Arty, Y.U.) aż po ostateczną kosę wbijaną w śledzionę i odsysanie mózgu przez nos w kawałku „Let’em have it ‘L”. Słuchając pierwszych utworów od razu wiesz, co cię spotka. Nie masz żadnego wyjścia, droga powrotu została odcięta... Po prostu czekasz w ciszy w zacienionym rogu pokoju, przyjmując pozycję embrionalną, miarowo kiwasz się do przodu i do tyłu, do przodu…Mentalnie przygotowany na ostatecznie starcie, drżącą dłonią wciskasz PLAY na pilocie i...umierasz. Tak po prostu – żadna uroczystość, nie biją dzwony, nikt nie płacze. Brakuje symfonicznej, pełnej patosu, wzruszającej muzyki… Brakuje… Nie … To złe słowo… Jak liczyłeś na ckliwe pianino rodem z kradzionych przez 18 L sampli to czeka cię niezły wstrząs. Zamiast melodii, w większości przywitają cię do cna przejebane, agresywne i klimatyczne skurwiele, które od dźwiękowej paranoi przechodzą płynnie do pompatycznych uderzeń chorej perkusji, wiją się w swej aranżacji przyśpieszając i zatrzymując się w najmniej oczekiwanym momencie. Niech nie zmylą nikogo dość spokojne produkcje na początku albumu – ta płyta jest zdradziecka jak żmija i nawet jeśli nie upierdoli cię od razu to możesz mieć pewność, że prędzej czy później wszystkich i ciebie również to trafi. Mniej więcej od piątego z dwunastu utworów proch i łuski zaczynają śmigać wokół głowy słuchacza, na chwilę opadają przy „Street Struck” i „Fed up wit the bullshit” by z powrotem wznieść się wraz z linią melodyczną reszty beatów. W celach informacyjnych dodaję, że podczas tytułowego „Lifestylez ov da poor and dangerous” po waszej chacie zaczną latać zwłoki Chucka i innych pechowców z Harlemu lat dziewięćdziesiątych. Tak czy siak słuchajcie tej płyty z zamkniętymi oknami i drzwiami, bo możecie kogoś przestraszyć na śmierć. Dźwięki wydobywające się z głośników są stresujące i przerażające – owszem, ale… Czy nie macie czasem pójść o północy posiedzieć na cmentarzu? Dobra żartowałem – wiem, że nie macie… Bynajmniej produkcje bardzo bliskie kanonom klasyki hip-hopu a za razem niesamowicie oryginalne, klimatyczne i niepowtarzalne zasługują na najwyższe noty. W swoim życiu słyszałem może z pięć albumów tak równomiernie i bezwzględnie zajebiście wykonane pod względem produkcji.
Na albumie prócz samego Big L’a pojawiają się: wcześniej wspomniani: Kid Capri (znakomity refren w „Put it on”), debiutujący Jigga (Co za flow!! Zajebiste – tylko…hmmm… ;]) oraz kilku mniej znanych undergroundowych artystów w kawałku „Da Graveyard” oraz crew rezydenta w „8 is enuff”: Terra, Herb McGruff, Buddah Bless, Big Twan (ten koleś potrafi na jednym oddechu jechać chyba z 20sekund, w dodatku ma kosmiczne rymy), Killa Kam (dzisiaj znany jako Cam’Ron), Trooper J oraz Mike Boogie. Co ciekawe, każdy gość dostaje ode mnie wielkiego plusa za swój występ, niektórzy nawet szczególne wyróżnienie ale… Big L zjadł wszystkich razem ze szkieletami. Najbardziej rozwala Jay-Z, który momentami ma flow bliźniaczo podobne do Big L’a. Mmmm… Słysząc ten featuring widać różnice pomiędzy L’em a resztą „króli” NYC. Po prostu – nie ma ich;]. Big L miał i ma do dziś lepsze od wielu: flow, rymy i punche…
W normalnym układzie zkończenie tej recenzji byłoby zwykłym podsumowaniem i zebraniem wszystkich faktów dotyczących płyty, jednak w tym przypadku zdecyduję się na coś więcej…
„Wieczorem, 15 lutego 1999 roku Big L został siedmiokrotnie postrzelony w klatkę piersiową i głowę, co spowodowało śmierć na miejscu. Zginął kilka bloków od swojego mieszkania w Harlemie. Miał 24 lata.”
Big L od początku był skazany na taki koniec. Silny, wojenny charakter, trudne warunki życia i agresywne otoczenie to trzy główne przyczyny jego śmierci. Wnioskując z niektórych wersów umieszczonych na płycie, był w pełni tego świadomy oraz przygotowany na rychłą śmierć. Wiedział, że wszystko co robi, jest balansowaniem nad przepaścią i najmniejszy błąd doprowadzi go do tragedii. Sam potrafił o tym mówić i ostrzegać innych, cytując choćby fragment utworu „Street Struck”: „You betta listen when L rhyme/ cause bein street struck'll/ get you nuttin but a bullet or jail time” lecz samemu nie udało mu się uniknąć takiego losu. Po dokładnym wsłuchaniu się w słowa Big L’a naszła mnie refleksja – gdzie jest granica wiarygodnośći w rapie? Czy warto żyć tak jak Big L, nagrywać o tym świetne utwory, ale w końcowym rozrachunku stracić wszystko i umrzeć? Jak pisał sam Lamont Coleman (prawdziwe imię i nazwisko): „Brothers be on the corners, actin stupid, gettin lifted/They life is twisted, and most of them are quite gifted/In other words, they got TALENT; but they'd rather sell cracks/ and bust gats and run the streets actin violent” - sam pogodził się z takim stanem rzeczy. Zginął, lecz przykład jego życiorysu to pewna wskazówka, która może przydać się każdemu. Być może jego utwory nie były nafaszerowane tak mądrymi słowami, lecz te pojedyncze wycinki wystaczają, aby oddać mu szacunek jako inteligentnemu człowiekowi, któremu niestety trafił się zły los. Oby spoczywał w pokoju…
Ocena: 10/10
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez dan dnia Sob 13:25, 26 Sie 2006, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
|
|
dyndum
Znany
Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 446
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Krapkowice
|
Wysłany: Pon 14:53, 10 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Dan poprostu zabiles mnie ta recenzja sponiewierałeś moje zwłoki niczym rymy Big L moje wnetrznosci. Coz moglbym dodac...wg. mnie chyba najlepiej nic bo sie zbłaźnie przy genialnej recenzji jaka nam przygotowal Dan.
Dla mnie to byla tylko kwerstia czasu nim Dan cos napisze w tym dziale na temat tego "lirycznego arcydzieła", ale to co ujrzaly moje oczy przeroslo najmniejsze oczekiwanie. Moge jedynie dodac ze sam nie dalbym 10/10 lecz moce 8+/10 gdzie czasami zmienialo by sie 9/10. Zapytacie dlaczego?? Moze napisze tak...plytka bardzo dobra, ale nie wziosla "az" tyle do RAP'u, nie mowie ze nic nie wzniosla, bo pokazala moc braggadocio necechowanego ulica i za to mu chwala.
R.I.P Big L!!
Word!!
9/10
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
dan
BOSS
Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 960
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Pon 15:06, 10 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Ocena zawsze jest subiektywna, z tym że wartym uwagi faktem jest to, że hip-hop to nie mądrość tylko styl życia a na tej płycie jest on oddany w 100% autentycznie, co potwierdza nawet tytuł. Jeśli "18th letter" to mistyczna podróż, "Illmatic" to skarbnica obserwacji społecznych i wiedzy to "Lifestylez Ov Da Poor And Dangerous" jest projekcją wnętrza i przeżyć Big L'a, ujęta w twarde prowokujące słowa. Dla mnie pierwsza trójka najlepszych płyt jakich słuchałem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Mathafuckin G
Znany
Dołączył: 23 Mar 2006
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/4
Skąd: Łomża
|
Wysłany: Wto 15:31, 11 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Jak dostane album w swoje ręce to napewno się więcej wypowiem w chwili obecej nic nie moge na ten temat powiedziec i go ocenić czy jest dobry w,każdym bądz razie napewno nie jest beznadziejny pewien jestem tego bo lubie Big L.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Woke
Moderator
Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 638
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: ten Skill ???
|
Wysłany: Wto 21:17, 11 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
"Rozpierdalajace realia życia pojebanych psychopatów i niebezpiecznych ludzi o agresywnym usposobieniu" ....... Big L poprostu jest bogiem dla takich raperków jakimi byli dwupaczek czy bigguś ... To jest prawdziwa legenda! I napewno definitywnie najlepszy raper w dziejach wszechświata .. tyle ... Dan to jest najlepsza recenzja jaka kiedy kolwiek czytałem dostajesz .. "Pulicera" ode mnie, objawi sie on w postaci opróżnienia 0,5 40% napoju alko przy tej płycie!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Berenzol
BOSS
Dołączył: 15 Lut 2006
Posty: 772
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Łomża
|
Wysłany: Czw 12:33, 20 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
WOW. Jakim sposobem ta płyta poszła tak cichym echem w Stanach Zjednoczonych? Jakim cudem ja jej wcześniej dokładnie nie przesłuchałem? Dopiero teraz recenzja Dana nabiera u mnie większego znaczenia. Kiedyś kumpel słuchający hip-hopolo miał ją na dysku i jeszcze mi - jako małemu szczylowi - przypadła do gustu. Jednak, kiedy wczuwam się teraz - po latach - w ten klimat moje wrażenia są dużo lepsze. Ostatnio (na forum) była konfrontacja Nas'a i właśnie Big L'a. Jak dla mnie - mimo że "Illmatic'a" słuchałem nieporównywalnie więcej razy od "Lifestylez Ov Da Poor and Dangerous" - to właśnie "LODPD" zasługuje na większe uznanie (i nie tylko na Śląsku ). Oczywiście nadal stawiam Nas'a na równi w konfrontacji ogólnej, ale zawsze będę te lepsze wrażenie. Żeby nie było tak słodko na koniec: Big L nie jest dla mnie jakimś "Bogiem rapu", ponieważ nie ma wszystkich atutów w kieszeni, które wymieniałbym – chociażby - na wzór rewelacyjnego rapera.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
rYp4
Rozgoszczony
Dołączył: 22 Lip 2006
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Krapkowice
|
Wysłany: Nie 11:33, 23 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Album prawdziwe zloto, trudno mi znalezc slaby kawalek. Jak jeszcze ten chlopaczek walnie jakies podwojne, BA! potrojne rymy to az serce szybciej bije . Na tym albumie az promieniuje ulica Moja ocena 9+/10 i wielki R.I.P. na koniec...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
dan
BOSS
Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 960
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Nie 17:51, 27 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Woke napisał: |
"Rozpierdalajace realia życia pojebanych psychopatów i niebezpiecznych ludzi o agresywnym usposobieniu" |
To mnie zabiło Sam rozkminiałem możliwe tłumaczenia "Lifestylez Ov Da Poor & Dangerous"
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
homie
Newcomer
Dołączył: 28 Lip 2006
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Wto 10:57, 29 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Wg mnie jest to wyborna płytka, jedna z najlepszych produkcji 1995 roku. Big L pokazał w niej cały swój talent, szkoka że śmierć go zatrzymała. Żal mi go, tym bardziej że możliwe, że zmarł za swojego brata
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Badi
Stały bywalec
Dołączył: 29 Wrz 2006
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/4
Skąd: Krapkowice
|
Wysłany: Wto 20:22, 03 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Big L to najwiekszy wymiatacz jakiego widział świat:D Płytka posiada elegancki klimat...Moja ocena?- 10/10.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
pablo
Moderator
Dołączył: 17 Mar 2006
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: dolnego śląska peryferie
|
Wysłany: Wto 22:24, 03 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
troche mi wstyd ale nie słyszałem tego albumu , a z tego co piszecie wyniaka że to klasyka w czystej postaci.... zaraz zabieram sie za ściąganie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
pablo
Moderator
Dołączył: 17 Mar 2006
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: dolnego śląska peryferie
|
Wysłany: Czw 21:05, 12 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Ściągnąłem, słucham i umieram!!!! Album niszczy. KOZAK!! Klasyk pod każdym względem!! 10/10
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Big D
Zbanowany
Dołączył: 22 Lip 2006
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 4/4
|
Wysłany: Śro 16:23, 18 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
No Big L to mój ulubiony prusak, mam na niego spray i znam Put it On na pamięć.
tak po za tematem to Big L jest rasowym prusakiem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
dan
BOSS
Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 960
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Czw 14:27, 19 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Big D napisał: |
No Big L to mój ulubiony prusak, mam na niego spray i znam Put it On na pamięć.
tak po za tematem to Big L jest rasowym prusakiem |
Prusakiem? Wytłumacz, bo nie jestem z tej parafii
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Badi
Stały bywalec
Dołączył: 29 Wrz 2006
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/4
Skąd: Krapkowice
|
Wysłany: Sob 22:40, 21 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Big D chciał przez to powiedzieć że Big L wymiata:D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
|
|